Ponad 500km z 3 tysięcy. Tyle udało mi się przejechać. Wyeliminowała mnie awaria tylnego koła.
Maraton rozpoczął się punkt 12 w południe w sobotę 17 sierpnia. Ostatecznie na starcie zjawiło się 19 uczestników.
Ruszyliśmy spod latarni morskiej na Przylądku Rozewie w kierunku Trójmiasta. Cała trasa wiedzie jak najbliżej granic Polski. Poruszamy się w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. Pierwsze 90km to start honorowy. Dopiero po przejechaniu aglomeracji Trójmiasta i przedostaniu się na druga stronę Wisły promem (skądinąd największy na całej rzece) rozpoczyna się start ostry.
Niestety od samego początku walczyłem ze znanymi mi dobrze nerwobólami. Lekarze nie potrafią stwierdzić co jest ich przyczyną. Trwały około 12 godzin. W tym czasie jechałem z prędkościami 10-25km/h. Wcześniej zakładałem 25-30km/h, ale gdy tylko rozpędzałem się do założonych prędkości ból stawał się tak duży, że musiałem powrócić do "toczenia się".
Jazda z tak niskimi prędkościami była o tyle dobra, że nie czułem ani grama zmęczenia. Wiedziałem, że w nocy będę jechał non stop. I mimo, że początkowo jechałem na przedostatnim miejscu to w nocy szybko zacząłem odrabiać straty. Nie zatrzymałem się dłużej niż na 5 minut. Najczęściej 2-3 minutki.
W nocy było zimno. Wielu kolarzy na to narzekało. Ja dzięki strojowi ufundowanemu przez Miasto Szczecinek miałem komfort termiczny. Ciepło jak w uchu. Zbliżał się koniec nocy, a ja miałem cały czas zapas energii i dobrego humoru.
Nad ranem zbliżałem się w okolice Suwałk (prawy, górny róg na mapie Polski). Było bardzo górzyście. Były też szybkie zjazdy. I właśnie na owych zjazdach zaczęły dziać się złe rzeczy. Konkretnie szwankowało tylne koło. Podczas dużej prędkości kiedy próbowałem "puścić korby" (przestać pedałować) koło zaczynało blokować, łańcuch szarpał, a do tego głośny dźwięk tarcia metalu o metal.
Wiedziałem, że nie naprawię tego sam. Była Niedziela. Ja gdzieś na końcu świata. Po płaskim można jechać, bo mała prędkość. Jednak dwie groźne dla życia sytuacje na zjazdach skłoniły mnie do zaprzestania dalszej jazdy i wycofania się z maratonu. Sytuacje te miały miejsce podczas wyprzedzania i mijania mnie przez samochody.
W ciągu 24 godzin przejechałem 500km. Wysunąłem się nawet na prowadzenie. Cały czas biłem się z myślami czy jechać dalej i ryzykować na zjazdach, czy też zakończyć maraton. Ostatecznie pomyłka na trasie maratonu pomogła mi podjąć decyzję o jego zakończeniu. Cztery lata wcześniej trasa wiodła przez Augustów i pamiętałem ją dobrze. Tym razem organizator zmienił jej przebieg i jakieś 15-20km przed Augustowem skręcała w lewo. Przeoczyłem to. Mogłem jeszcze wracać na trasę. Dałem jednak słowo żonie, że wrócę w jednym kawałku, a zepsute koło przy prędkości 40-70km/h mogło sprawić że byłoby inaczej.
Tak skończyła się przygoda z maratonem. Właściwie awaria sprzętu to jedyne co mogło mnie wyeliminować i tylko na to zwracałem uwagę. Dlatego przede wszystkim od tej strony będzie zabezpieczony przyszłoroczny Wyścig Dookoła Polski, który wystartuje i zakończy się w Szczecinku.
Serdecznie dziękuję Samorządowej Agencji Promocji i Kultury za piękny strój, a rodzinie, znajomym i kibicom za wsparcie. Dziękuję też mediom za relacje. Następna tego typu impreza kolarska będzie lepsza i do tego jej epicentrum będzie w Szczecinku. Więcej szczegółów wkrótce.
Wojciech Wieczorek