Dzi jest pitek, 29 marca 2024 roku
Imieniny obchodzi: Wiktoryn, Wiktoryna, Helmut, Eustachy, Zenon

MOIM ZDANIEM - Danuta Ziętara

PRACA    OGŁOSZENIA    

REKLAMA

MOIM ZDANIEM - Danuta Ziętara:
Kasia

Przyszła do mnie Pani, nie pamiętam jej imienia - będę nazywać ją Kasią. Zakochała się ona bez pamięci.

Była osobą dobrze sytuowaną, miała dom i dobrą pracę, w tamtych czasach dużo złota. Wyszła za lekkoducha lubiącego alkohol, liczyła (jak większość z nas), że miłość wszystko zmieni.

Ale bardzo szybko Kasia zaczęła bać się każdego powrotu swojego męża do domu. Znów będzie na nią krzyczał i wyzywał, że ubiera się jak k...a, że on musi tyrać - chociaż było odwrotnie. Pijany będzie ją bił i zmuszał do współżycia. Przecież żona musi być uległa. Wyciągnął od niej cały majątek, jaki otrzymała od rodziców.

Pewnego dnia około godz. 17.00 Kasia trafiła do mnie z prośbą o pomoc. Weszła pani uczesana, ubrana w różową bluzeczkę, przyzwoitą spódnicę - ale już na pierwszy rzut oka wiedziałam, że coś z nią jest nie tak. Cera przezroczysta, oczy puste. Kluczyła, nie mówiła wprost o co chodzi. Cierpliwie słuchałam, zrobiłam herbatę. Mijały minuty i w końcu zdobyłam jej zaufanie. Rozpłakała się i zdjęła bluzkę. Całe ciało było granatowo - żółte, siniaki musiały być z kilku różnych dni. Poszła na moją prośbę do lekarza. Skierowałam sprawę do Prokuratury.

Oj,nie było łatwo. Kilkakrotnie byłam przesłuchiwana na Policji i w Prokuraturze. Kilka razy byłam u niej, dzwoniła, że nie wytrzyma i odbierze sobie życie. Sprawa o znęcanie trafiła do Sądu. Ściskałam kciuki ze strachu, żeby Kasia się nie wycofała. Presja straszna. Mąż, teściowa, świadkowie. Dała radę.

Kaśka złożyła pozew o rozwód i już na pierwszej sprawie rozwodowej rozwód otrzymała. Zaczął się problem z wyrzuceniem "głowy" rodziny z domu. Złożyłyśmy prośbę o wymeldowanie z Urzędu. Znowu biegałam do Urzędu Miasta, składałam zeznania. Sprawę wygrałyśmy dosyć szybko, może dlatego, że małżeństwo nie miało dzieci, a i majątku też już nie było.

Opisuje to zdarzenie w skrócie. Nocy spędzonych przy telefonie lub na drugim końcu miasta było dużo, bo Kasia płakała, że nie wytrzyma i odbierze sobie życie. Ale najważniejsze jest to, że po około pół roku od załatwienia wszystkich spraw, przyszła do siedziby LKP Kasia z kwiatami.

Może to przypadek, ale była w tej samej różowej bluzeczce, ale jakże inna! Włosy uczesane, ale twarz różowa, oczy wesołe, buzia od ucha do ucha uśmiechnięta. Już dla tej jednej chwili warto było poświęcić czas.

Nie mam z nią kontaktu, bardzo rzadko widać ją na ulicy, ale jak ją widzę - to widzę twarz szczęśliwej kobiety.

Mąż pani Kasi nie jest reprezentantem płci męskiej. Znam wielu szanowanych i dobrych mężów, ojców i synów. Jednak krzywda kobiet, które z miłości a często i wstydu milczą, zawsze porusza mnie do głębi. Może dlatego, że w naszym programie działania wiele mówi się o pomocy kobiecie, dzieciom oraz rodzinie? Mimo, że wiele drażliwych spraw udało się załatwić pozytywnie, to niejednokrotnie skrzywdzone kobiety wycofywały uprzednio złożone skargi.

Zastanawiam się - dlaczego?

Danuta Ziętara

REKLAMA