Dzi jest pitek, 29 marca 2024 roku
Imieniny obchodzi: Wiktoryn, Wiktoryna, Helmut, Eustachy, Zenon

MOIM ZDANIEM - Ewelina Wieczorek

PRACA    OGŁOSZENIA    

REKLAMA

MOIM ZDANIEM - Ewelina Wieczorek:
„Uzależnienie” od jedzenia – czy coś takiego istnieje?

Odżywianie się jest potrzebą fizjologiczną organizmu, tak jak oddychanie czy wydalanie. Bez jej zaspokojenia niemożliwe jest funkcjonowanie człowieka. Nie możemy mówić o uzależnieniu od zaspokajania potrzeb fizjologicznych, bo to byłoby mylenie pojęć (nie mówimy o uzależnieniu od ubierania się, bo logiczne jest, że nikt nie wychodzi z domu tak jak go Pan Bóg stworzył). Trzeba odróżnić naturę człowieka i jego nieodłączne elementy życia - choćby społecznego - od kwestii uzależnień wszelkiego rodzaju.

Uzależnienia zwykle kojarzą nam się z substancjami dostarczanymi regularnie do organizmu, których organizm ludzki nie potrzebuje i które go degradują (alkohol, nikotyna, narkotyki). We współczesnym świecie nie mówimy niestety już tylko o substancjach, ale o uzależniających zjawiskach czy działaniach. Tym, co coraz częściej uzależnia, jest Internet, seks, zakupy, praca czy hazard. Im bardziej świat zmierza „do przodu” (nowości technologiczne, pogoń za sukcesem, zmiana obyczajów, wszechobecny konsumpcjonizm, upadek pewnych norm moralnych) tym więcej możliwych niebezpieczeństw na nas czyha i tym samym więcej rzeczy nas „wciąga”. Jak ma się więc do tego wszystkiego jedzenie?

Dziś, kiedy półki sklepów uginają się od kolorowego towaru, niekoniecznie właściwego dla naszych organizmów, bardzo łatwo jest popaść w sidła złych nawyków żywieniowych. Pożywienie (jak wielu dziś sądzi) ma sprawiać przyjemność, a nie zaspokajać potrzebę odżywiania i utrzymywać w dobrym stanie zdrowia. Dziś jedzenie jest celem samym w sobie. Jemy nie po to, aby żyć (zdrowo żyć), lecz żyjemy po to, by konsumować. Jak widać, człowiek jest w stanie wiele rzeczy odwrócić i wmówić sobie, że tak jest lepiej, wygodniej, prościej.

Współczesny, cywilizowany człowiek nie zna uczucia głodu. Dawniej ludzie funkcjonowali w okresach głodu i sytości. Raz był lepszy czas, a raz gorszy. Dlatego nikt nie umierał z przejedzenia (jak ma to miejsce dziś), ani nie cierpiał na choroby dieto zależne. Dziś jest inaczej. Jesteśmy często przejedzeni, bo wszystko jest w zasięgu ręki, nie musimy się starać o żywność. Gdy tylko poczujemy niewielki głód zaraz biegniemy do sklepu po przekąskę z obawy przed …no właśnie, przed czym?

W związku z tym nie mówimy o uzależnieniu od jedzenia jako takiego, lecz o jedzeniu nawykowym, o niekontrolowanym jedzeniu, o zagłuszaniu swoich problemów poprzez konsumowanie, o zajadaniu stresów, o przyzwyczajeniu się do jedzenia przed TV. To są bardziej odpowiednie pojęcia na określenie naszych problemów z jedzeniem.

Mówiąc obrazowo: jeśli czujesz, że zaczynasz jeść nie będąc głodnym (nie zaspokajasz wtedy podstawowej potrzeby, bo ona została już zaspokojona), wówczas można mówić o braku kontroli nad tym, co i ile zjadasz oraz o jedzeniu nawykowym – służącym innym celom niż dostarczanie składników odżywczych do organizmu. Jedzenie spełnia wtedy funkcję przyjaciela, który ma rzekomo „rozwiązywać” problemy człowieka, pozwolić na chwilę o nich zapomnieć, uśmierzyć ból, rozładować stres.

Dziś nie szukamy pocieszenia w ludziach, bo oni często – jak mawiamy – zawodzą, zdradzają, nie zawsze można im ufać. A jedzenie? Ono jest obok, nie trzeba się o nie starać, bo jest pod ręką, zawsze „pospieszy nam z pomocą” i nie żąda niczego w zamian...

Jest coś jeszcze, co warto podkreślić. Otóż my dziś mamy tendencje przywiązywania się do konkretnych grup produktów, np. jedni jedzą mnóstwo słodyczy, inni fast foody, jeszcze inni zamiast normalnych posiłków zaspokajają głód tzw. śmieciowym jedzeniem (chipsy, paluszki, słone orzeszki, pączki). To jest rzeczywiście pewnego rodzaju nałóg i niektóre osoby określają to stwierdzeniem: jestem uzależniony od słodyczy.

Ta różnorodność i dostępność produktów spożywczych dziś nas gubi i sprawia, że jeśli mamy świadomość popełnianych błędów, to czujemy się sfrustrowani, mamy wyrzuty sumienia. Jedyne wyjście z tego kręgu – zmieniać nawyki, a wcześniej (jeśli poczujemy taką potrzebę) porozmawiać z kimś o tym i popracować nad problemem. Najważniejsze to znaleźć przyczynę problemu.

Wielu moich klientów pyta: ”a czy to w ogóle jest możliwe, bym nauczył się rezygnować z przekąsek, które od wielu lat sprawiają mi przyjemność? Nie wiem, czy to potrafię”. Jedną z moich odpowiedzi jest odpowiedź pytająca: „a czy możliwe jest, by alkoholik wyszedł po kilku latach z nałogu?” Zazwyczaj słyszę: „tak”, lecz z uwagą, że przecież alkohol i jedzenie to nie to samo. Wtedy moje (zwykle ostatnie) pytanie brzmi: „a kto ma według Ciebie łatwiej?” I w zazwyczaj odpowiedź brzmi: „chyba ja”. I ewentualnie uzasadnienie w stylu: „bo alkoholik musi raz na zawsze wyrzucić alkohol ze swojego życia, a ja przecież mogę zastąpić niezdrową żywność tą korzystną dla organizmu, więc nie muszę z niego rezygnować” albo: „mój problem wydaje się błahy w porównaniu z uzależnionymi od narkotyków czy alkoholu”.

Jeśli wiesz, że pożywienie stało się dla Ciebie czymś więcej niż elementem służącym zaspokajaniu funkcji życiowych oraz czujesz, że utraciłeś kontrolę nad tym co, gdzie, kiedy i ile zjadasz, zastanów się nad tym głębiej. Powinieneś znaleźć sobie bowiem innego „przyjaciela” niż jedzenie, bo ono nie może pełnić w Twoim życiu takiej funkcji.

Ewelina Wieczorek

http://dietacwiczeniaodchudzanie.epicentrumzdrowia.pl/blog-dieta-cwiczenia-odchudzanie
http://epicenrumzdrowia.pl

REKLAMA