Dzi jest pitek, 19 kwietnia 2024 roku
Imieniny obchodzi: Adolf, Tymon, Wodzimierz, Konrad, Leon, Leonia, Tytus

MOIM ZDANIEM - Jola Mikołajewska

PRACA    OGŁOSZENIA    

REKLAMA

MOIM ZDANIEM - Jola Mikołajewska:
Świąteczny Front kuchenny - 3 dni z życiorysu kury domowej

W tym roku przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia rozpoczęły się dla mnie od świętowania końca świata a właściwie jego braku. W gronie przesympatycznych ludzi przegadaliśmy cały wieczór a czas spędzony w piątkowy „ostatni” dzień świata był ostatnim dniem „nie w kuchni” przed świętami.

Sobota, 22.12.2012

Planowanie to podstawa! Nie kończyłam co prawda studiów na modnym w moich czasach kierunku „Zarządzanie”, ale postanowiłam tym razem rozpisać sobie na kartce wigilijną pracę w kuchni. Trzy pełne dni powinny pozwolić mi na zrobienie wszystkiego i nie paść na nos w dzień wigilii.

Przy okazji uzupełniłam listę zakupów, którą otrzymał niczego nieświadomy małżonek … a czego nieświadom?? W sklepach naszych wielko i mniej powierzchniowych spędziłam ostatnie 2 tygodnie, systematycznie zakupując produkty spożywcze do przygotowania wieczerzy.

Apogeum wariactwa osiągnęłam w piątek – kiedy to właśnie świat się miał skończyć. Kolejki i te spojrzenia ludzi w sklepach – w niektórych oczach zmęczenie (głównie u pań na kasie), w innych obłęd (karkówka w promocji – dodam 2 zł/kg mniej niż zwykle), w innych konsternacja (co ja powiem żonie jak nie znajdę tego cukru waniliowego i co to jest pomidor koktajlowy?) – wszyscy przygotowywali się do świętowania.

Te same święte i te same przygotowania do świąt 25 lat temu wyglądały odrobinę inaczej – przynajmniej u mnie w domu.

Rok 1987. Taty zadaniem było „upolowanie” świniaka, potem wspólnie z mamą przygotowali kiełbasy, szynki i inne wędlinki – święta było czuć już 2 tygodnie wcześniej. Przed wigilią – krojenie sałatki, kręcenie ciasta w makutrze i kłótnie kto może resztę wyjeść. Produkty na święta „się zdobywało”, albo po prostu robiło.

A pomarańcze były prezentem – w paczce razem z wyrobami czekoladopodobnymi z NRD. Nikt z nas nie marzył o telefonie komórkowym, tablecie i laptopie… Najzwyczajniej w świecie nie sądziliśmy, że coś takiego będziemy mogli posiadać. Nie było Internetu, youtube, przepisy były przekazywane sobie - od pokoleń. Nawet „Kevin sam w domu” jeszcze nie istniał.

W TVP były 2 programy, a z racji tego że byłam w domu najmłodsza pełniłam funkcję „pilota do TV”.

Rok 2012. Dzieci ujeżdżają komputer albo konsolę do gier, ale choinkę rano ubrały – nie obyło się bez narzekań najmłodszego, że tradycyjnie wszyscy powinni ją ubierać, a tak nie było. Najmłodszy uczył się w tym roku o tradycji w szkole - po raz pierwszy z racji bycia pierwszoklasistą i podchodził do wszystkiego bardzo skrupulatnie. Przez kilka dni wypytywał, czy na pewno będzie 12 potraw i czy kupiliśmy już „karka” ma się rozumieć karpia oczywiście. Do wigilii każe nam zasiadać jak tylko pojawi się 1 gwiazdka na niebie – jak go znam będzie siedział w oknie i jej wypatrywał.

Najgorzej jest ze Świętym Mikołajem. 6,5 roku to wiek w którym jeszcze się w niego wierzy, ale już zaczyna się dopytywać, próbując logicznie wytłumaczyć jego istnienie. Napisał list do Mikołaja i przez 2 tygodnie pamiętał żeby być grzecznym a jak zapominał to od razu płakał, twierdząc że na pewno zamiast prezentu dostanie rózgę.

Na froncie kuchennym ugotowane grzyby na uszka – nie zmielone w maszynce a zblendowane – niech żyje technika :). Farsz na „ruskie” gotowy. Wywar z grzybów czeka na gotowanie barszczu. Warzywa do sałatki ugotowane i obrane. W tak zwanym międzyczasie – zupka cebulowa na obiad . Zmywarka już 2 raz umyła za mnie naczynia, a ja zasiadłam z lampką wina w ulubionym fotelu.

Niedziela, 23 grudnia 2012

Przyszło mi do głowy, jak oszczędne były nasze mamy i babcie. Potrawy na wigilię w tym roku wykonałam wg przepisów naszych babć i mam, no i trochę jednak podpierałam się Internetem.

Dzień wcześniej ugotowałam grzyby do uszek, dzisiaj wywar z nich wykorzystałam do barszczu. Znalazłam bardzo ciekawy przepis na barszcz czerwony czysty – 3 wywary sporządza się osobno – wywar z grzybów , wywar z warzyw, które potem trafią do sałatki warzywnej i wywar z buraków, z których też robię sałatkę buraczaną (buraki, ziemniaki, fasola, ogórek kiszony, cebula, śmietana – polecam to przepis cioci Zuzi i Honorki) potem wszystkie te wywary się łączy. Pierwszy raz nie stosowałam żadnych dodatków, koncentratów, barszczyków w proszku etc. Same naturalne składniki – a barszcz przepyszny.

Uszka wg przepisu teściowej smażone – pycha, ale że jestem PRAWIE perfekcyjną panią domu, ciasto na pierogi jak zwykle mi nie wyszło. Oglądałam nawet przepisy na youtube i nic z tego – może do „pierogów” dorasta się, tak samo jak do „kopytek”… a może robienie ich raz w roku nie pozwala nabyć odpowiedniej praktyki.

Na szczęście siostra ulepiła tych pierogów całe mnóstwo, więc wigilia uratowana.

Godzina 22.00 nadal dzień przed Wigilią. Uzbrojona w fartuch zabunkrowałam się w kuchni w południe, minęło więc 10 godzin, wyglądałam jak Franciszek Dolas wynurzający się z dołu po nieudanym podkopie w obozie jenieckim. Nie czuję nóg, w piekarniku piecze się sernik, zmywarka myje naczynia już chyba z 4 raz.

Jutro będzie kolejny ciężki dzień, najpierw w pracy, a po powrocie przygotowania do wieczerzy wigilijnej, pakowanie prezentów no i szybka akcja wrzucania ich pod choinkę podczas gdy najmłodszy został zajęty czymś bardzo ważnym. Potem w gronie rodziny opłatek, „Ojcze nasz”, zaśpiewana kolęda i radość oczekiwania na kolejne Święta, wspominanie tych, których już z nami nie ma. Jak co roku napełnione żołądki do granic możliwości, a potem spacer, Pasterka, a w kolejne dni Świąt wizyta u rodzinki i znowu opychanie się pysznościami.

Jestem potwornie zmęczona przygotowaniami, o wszystkich czynnościach oczywiście nie piszę, bo kto by wspomniał, że w ferworze walki na froncie kuchennym uczyniłam mojej kochanej rodzince pyszny niedzielny obiad, odwiedziłam chorą mamę i w zasadzie poza śniadaniem nie jadłam nic – bo przecież ciągłe próbowanie przygotowywanych potraw się nie liczy ;) a i przyznać muszę, głodna się nie czułam, ani razu.

Ciekawa jestem spędzania Świąt daleko poza domem, mnie się to dotąd nie zdarzyło. Góry, narty, śnieg, dwa dni na świeżym powietrzu zamiast w kuchennych okopach. Chyba byłoby mi tęskno do tych wszystkich bardziej ukochanych i mniej ukochanych, bycie częścią rodziny wymaga dużo cierpliwości i pracy ale wynagradza tez wszystkie niedogodności.

Siostra, z którą się kłóciłaś w dzieciństwie, brat który Ci dokuczał, rodzice których nie rozumiałeś, staromodni dziadkowie – posiadanie ich wszystkich z wiekiem coraz bardziej doceniamy. Tradycje wigilijne tak jak ludzie dostosowują się do czasów. Nie jest to już ta sama wigilia sprzed 25 lat niczego jednak nie należy żałować. Jesteśmy tu i teraz – rozejrzyj się dookoła, może jest ktoś kto może usiąść z wami przy tym symbolicznym dodatkowym talerzu, może jest jakiś kuzyn, kolega, znajomy, który być może będzie sam w ten wyjątkowy wieczór. Może warto go zaprosić. Nigdy nie jest za późno.

Poniedziałek, 24.12.2012

Wigilia – dzień poprzedzający Święto Bożego Narodzenia. Jestem w pracy, ale za chwilę będę już z najbliższymi, życzenia zdrowia, szczęścia i wszelkiej pomyślności. Wraz z pierwszą gwiazdką na niebie, wyczekaną przez najmłodszego zasiądziemy przy stole pełnym tradycyjnych i mniej tradycyjnych potraw – przynajmniej 12 – każdej trzeba spróbować, żeby mieć szczęście cały rok.

I choć zgodnie z obowiązującym prawem kanonicznym nie obowiązuje już wstrzemięźliwość od potraw mięsnych wyjątkowy charakter tego dnia w Polsce zachęca do zachowania tradycji postnej.

Jednym z wigilijnych zwyczajów jest również okazywanie sobie wzajemnej życzliwości i zakaz kłótni. Zastanawiam się dlaczego ten zwyczaj jest tylko wigilijny. Spróbujmy być dla siebie po prostu dobrzy -wtedy nic już ni trzeba naprawiać.

WESOŁYCH ŚWIĄT I DOBREGO NOWEGO ROKU.

REKLAMA