Dzi jest pitek, 29 marca 2024 roku
Imieniny obchodzi: Wiktoryn, Wiktoryna, Helmut, Eustachy, Zenon

MOIM ZDANIEM - Ryszard Brzeziński

PRACA    OGŁOSZENIA    

REKLAMA

MOIM ZDANIEM - Ryszard Brzeziński:
Tydzień to za mało...

No i wróciłem z Woodstocku. W Kostrzynie nad Odrą gościłem cały tydzień, od niedzieli do niedzieli. A tak pojechaliśmy, bo samochodem na pole bezpiecznie wjechać można, bo namiot można rozbić w miejscu, które uzna się za najlepsze a nie w miejscu, które zostało jak najgorszy ochłap. I przez ten cały tydzień mogłem obserwować jak to miasteczko się rozwijało. Od kilku osadek kilkunamiotowych aż do potężnego molocha, gdzie nie sposób było w pewnym momencie włożyć igłę. Gdzie się nie ruszyłeś namiot a wokół niego mnóstwo ludzi.

Wracając do pierwszych dni. Miałem również sposobność obserwacji jak rozwija się woodstockowa atmosfera. Przyjechaliśmy w niedzielę, późnym wieczorem, prawie nocą. I wiadomo, wyciągnęliśmy piwko i inne alkohole i zaczęliśmy zabawę. Najpierw w miejscu, w którym się zatrzymaliśmy a potem udaliśmy się na obchód. A w zasadzie robiliśmy sobie przystanki od imprezy do imprezy. Oho, już się zaczyna, pomyśleliśmy sobie. Drugiego dnia było podobnie. Byliśmy zmuszeni przenieść się w inne miejsce, bo na miejscu tego, gdzie pierwotnie byliśmy rozbici Pokojowy Patrol postanowił przeprowadzić drogę pożarową. Nowe miejsce, nowi ludzie, ta sama atmosfera. Przyjazne uśmiechy, potem rozmowy by na sam koniec wspólnie pić alkohol i śmiać się poznając nawzajem. I gdzie się nie poszło były te same historie – ktoś krzyknął hasło, ktoś zrobił coś śmiesznego albo i nawet absurdalnego albo zwyczajnie się z piwem podeszło i były przybijane tak zwane piątki, w skrajnych przypadkach nawet i serdeczne uściski. Gdy już nadeszły dni koncertowe, tak wyczekiwane przez niemal wszystkich, Woodstock zamienił się w nigdy nie śpiące, żyjące własnym rytmem miasto, metropolię wręcz. Nie sposób było z każdym już zamienić słowo, jednak dalej czuło się dobre wibracje w powietrzu. Wyobraźmy sobie, że cały taki na przykład Poznań to miasto ludzi wyłącznie przyjaznych i nie patrzących krzywo na każdego, kto wygląda tak a nie inaczej. A freaków tak zwanych na Przystanku Woodstock jest wielu. Niżej podpisany w pewien sposób sam do takowych należy.

O co mi chodzi? A chodzi mi o to, że brakuje mi tej atmosfery. Nawet w takim czterdziestotysięczniku jak nasze miasto więcej jest spojrzeń, w których co najmniej widać brak sympatii. W zasadzie to mam takie coś gdzieś, ale jakiś taki niesmak pozostaje. Jeszcze rok do kolejnego takiego wypadu. Nie mogę się doczekać, bo nie tylko ludzkie spojrzenia tam się liczą. Polecam szczególnie odpoczynek od nadmiernej gonitwy myśli związanej z własnymi problemami. Odpręża.

REKLAMA