Dzi jest pitek, 19 kwietnia 2024 roku
Imieniny obchodzi: Adolf, Tymon, Wodzimierz, Konrad, Leon, Leonia, Tytus

MOIM ZDANIEM - Tomasz Musiał

PRACA    OGŁOSZENIA    

REKLAMA

MOIM ZDANIEM - Tomasz Musiał:
Odwiedziny Gwiazdy

Miałem przyjemność przez trzy dni towarzyszyć Pani Beacie Tyszkiewicz w czasie jej wizyty w Szczecinku i okolicach. Przez cały ten czas aktorka usiłowała mnie przekonać, że nie jest gwiazdą. Robiła to z takim talentem i wewnętrznym przekonaniem, że w pierwszej chwili gotowy byłem w to uwierzyć. Twierdziła, że gwiazda, to taka osoba, która jest w stanie utrzymać sztab około stu ludzi pracujących na nią – od sekretarek poczynając, na osobistym masażyście kończąc. Natomiast gdyby ona miała utrzymywać tyle osób to ich wikt byłby cieniutki, niczym herbata, w dawnych czasach serwowana w stołówce FWP. Poza tym, co z niej za gwiazda skoro sama chodzi po zakupy, gotuje, odbiera bieliznę z magla itd. Jej zdaniem dorobek blisko stu filmów, w których zagrała i to przeważnie role znaczące, to bardziej kwestia szczęścia i jej podejścia do życia niż czegoś innego.

 

Faktycznie w zachowaniu Beaty Tyszkiewicz nie ma nic, co kojarzy nam się ze sposobem życia gwiazdy. Żadnych ekstrawaganckich wymagań typu 678 róż w pokoju hotelowym, skrzynka szampana marki Krug i to koniecznie z rocznika 1978 w garderobie, czy consome z pulardy w menu. Jest za to ciepły i ujmujący sposób bycia i ogromna cierpliwość. Nie był w stanie wyprowadzić jej z równowagi nawet dziennikarz lokalnej telewizji, który w czasie wywiadu zadał jej pytanie o współpracę z reżyserem Adamem Wajdą. Lapsus ten skwitowała stwierdzając z ironią, że Wajda ma na imię Andrzej, a imiona swoich byłych mężów to ona jeszcze pamięta. Jakby tego było mało dziennikarz brnąc dalej w niezręczności usiłował przekonać ją, że grała w filmach Jerzego Kawalerowicza i początkowo nie odstąpił od tego pomysłu nawet, gdy aktorka stanowczo temu zaprzeczyła. Z równym spokojem znosiła też wszelkie wyrazy hołdu i uwielbienia od przygodnie napotkanych miłośników jej talentu. Prośby o autograf lub wspólne zdjęcie nawet w najmniej spodziewanych okolicznościach były zawsze przez nią spełniane. A proszę mi wierzyć, że dla prawdziwych fanów nie ma żadnych granic prywatności i każda okazja jest dobra. Czy w trakcie posiłku pomiędzy jednym, a drugim kęsem jagnięciny, czy w samochodzie, czy na schodach dworca kolejowego autograf i zdjęcie zawsze się należą. W końcu aparat fotograficzny w telefonie ma każdy, a świstek papieru i długopis też stosunkowo łatwo znaleźć.

Jak taka postawa ma się do zachowania wielu rodzimych „gwiazd i gwiazdeczek” o dorobku nieporównywalnym z Panią Tyszkiewicz, które po zagraniu, a raczej usiłowaniu zagrania dwóch ról w jakimkolwiek serialu, stają się celebrytami, a ilość wody sodowej, jaka uderza im do głowy, byłaby w stanie zaspokoić pragnienie sporego miasta w czasie upałów.

 

Przypomina mi się nie pierwszej świeżości dowcip: starsza pani wsiadła do tramwaju, w którym wszystkie miejsca siedzące były zajęte i stwierdziła głośno – dziś już nie ma prawdziwych gentelmanów. Na co siedzący młody człowiek odpowiedział – gentelmani są, tyko miejsc mało.

 

Celebrytów mamy dużo, tylko gwiazd mało.

Tekst opublikowany w Nr 2/2011 magazynu Ziemia Szczecinecka

REKLAMA