Dzi jest czwartek, 28 marca 2024 roku
Imieniny obchodzi: Aniela, Sykstus, Joanna, Antoni, Sonia

MOIM ZDANIEM - Paweł Dziedziul

PRACA    OGŁOSZENIA    

REKLAMA

MOIM ZDANIEM - Paweł Dziedziul:
TEMPO ŻYCIA

Ale zaraz…o co chodzi?? Dokąd to wszystko zmierza?? Wstałem rano i zacząłem się zastanawiać dokąd ten świat tak pędzi? Dokąd i dlaczego?? Mamy coraz mniej czasu na cokolwiek. I nie jest to tak, że pędzimy coraz szybciej ze względu na pracę. Coraz częściej mam odczucie, że pędzimy na złamanie karku dla samej już jeno sztuki. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do tego pędu, że nie potrafimy bez niego żyć. I nie – nie sprzeczajcie się – nie potrafimy i już. Przyznajcie się z ręką na sercu, kiedy ostatnio udało wam się poleżeć ze słuchawkami na uszach, przesłuchując ulubionej płyty, ulubionego zespołu, myślami błądząc w innych wymiarach?? Kiedy ostatnio byliście w kinie i oglądając film nie zastanawialiście się, czy właśnie teraz, ktoś z waszego domu nie wynosi waszego DVD albo czy uda wam się złapać ostatni autobus do domu linii 173?? Czy było to jeszcze w dzieciństwie?? Czy może w ogóle już tego nie pamiętacie??

Mówi się, że gdyby wszyscy Chińczycy naraz podskoczyli to mogliby wybić ziemię ze swojej orbity. No, ale jeśli tak, to co się stanie z ruchem obrotowym naszej ziemi, pod wpływem tego, że poruszamy się coraz szybciej?? Ja znam odpowiedź. Zacznie kręcić się tak szybko że pospadamy z niej z małą pomocą fizyki i siły odśrodkowej. Właśnie dopadła mnie kolejna myśl. Naukowcy wszelakiej maści próbują dowieść, że jądro ziemi obraca się coraz wolniej. Ale ja jestem pewien czegoś innego. To nie jądro ziemi zwalnia, tylko skorupa ziemi kręci się coraz szybciej pod wpływem naszych szybko przebierających po niej nóg. W takim razie sami jesteśmy winni temu że świat się skończy. Mój boże. Ludzkość jest winna zagłady ludzkości!! I nie dlatego że nie dbamy o ekologię. I nie z powodu spalin. Ale z powodu naszego pośpiechu.

Nie ma co dłużej kryć. Tempo życia które prowadzimy zabija nas. Do dyspozycji mamy jakieś 60-70 lat życia. I wszystkie te lata w biegu. Wstajesz rano, biegiem do łazienki, którą właśnie okupuje twoja najstarsza córka. Pędzisz do kuchni, parzysz sobie kawę, by móc mieć siłę utrzymać to tempo przez cały dzień. Jesz śniadanie albo i nie. I już siedzisz w samochodzie, przejeżdżając trzecie już czerwone światło by na czas zdążyć do pracy. A tam bynajmniej nie znajdziesz spokoju, bo terminy napięte, a szef chce jutrzejszego raportu na wczoraj. A że jest głupim, tępym i stargetowanym na sukces pieniaczem, którego wszyscy się boją, raport na jego biurku ląduje, zanim zdąży dzikim okrzykiem go zażądać. Po pracy pędem na zakupy, by coś do gara wrzucić, jeszcze szybsze gotowanie tego co w garnku się znalazło (lub mikrofali – bo tak szybciej) i już jest wieczór. Nawet spać gonisz biegiem, by zdążyć się wyspać. I tak co dzień. I co dzień. I nagle, pewnego pięknego poranka BUM!! Właśnie pękła ci aorta. Albo dostałeś zawału. GAME OVER.

A gdybyśmy tak wszyscy zwolnili tempo?? Nie, nie pojedyncze osoby, ale naprawdę WSZYSCY. Jednostka która zwolni, zostanie zadeptana przez całą resztę śpieszących się mrówek. Ale gdyby tak wszyscy… Świat stałby się innym miejscem. Mniej pośpiechu. Mniej stresu. Byłby czas by rozejrzeć się wokół. Spytać sąsiada co słychać u jego dzieci w szkole. Pojechać w odwiedziny, do z dawna nie widzianej rodziny. Odpocząć. Wyluzować się.

Osobiście żywię głęboko zakorzenioną, wyssaną z mlekiem matki niechęć do amerykanów. Niechęć owa, jest tak głęboka, jak głęboko sięgają korzenie dębu Bartka. Bo i można mieć dość ich wszędobylskości na każdej wojence. Bo śmieszne jest to ich zapatrzenie w „american way of life”, tym bardziej że i ich dopadł kryzys. Jest jednakowoż jedna rzecz, której amerykanom zazdroszczę. Zazdroszczę im spokoju i luzu jaki można znaleźć u nich na dalekich prowincjach. Fakt, wszystkie miasteczka tych prowincji wyglądają tak samo koszmarnie. Ale za to jest na nich coś, czego nie ma w naszych miastach, miasteczkach i wsiach. Mianowicie mają tam święty spokój, a czas płynie tak wolno, jakby był oglądany przez odwróconą lunetę. I jeśli jest jakakolwiek rzecz jaką chciałbym mieć z kraju hamburgera i The Doors, to tempo życia głębokiej, amerykańskiej prowincji.

Paweł Dziedziul

www.tractioncontrol.blog.pl

REKLAMA